Nie umiem w audiobooki. No nie!

Z psem jak spacerujesz, to sobie audiobooka weź i włącz, na tym długim spacerze jak jesteś, godzinnym, to weź i włącz. Po co tracić godzinę. Albo samochodem jak jedziesz to weź i włącz, jedziesz te dwie godziny to weź i włącz, po co tracić dwie godziny. Albo jak do pracy/z pracy jedziesz to weź i włącz, po co czas tracić. Weź i włącz. Albo jak ćwiczysz, jak biegasz, jak zmywasz, jak sprzątasz.

Za każdym razem jak wspomnę coś o audiobookach to słyszę to samo. Zawsze. Powyższe argumenty „za” padają dosłownie zawsze. I jakkolwiek nie są to argumenty złe to na mnie nie działają. Problem jest po prostu gdzie indziej.

Nie marnuj czasu!

Argument o marnowaniu czasu jest argumentem bardzo, bardzo dobrym. Nie jestem stuprocentowym zwolennikiem takiego podejścia do życia, że wszystkie moje działania muszą być prorozwojowe i że zawsze muszę robić coś, żeby tylko nie marnować czasu, ale jest faktem, że czasami aż się prosi, żeby w jakiś sposób łączyć aktywności.

Audiobook w samochodzie

Jazda samochodem, szczególnie na dłuższych trasach, to czas bardzo, bardzo zmarnowany, bezproduktywny tak, że bardziej się już nie da. I faktycznie można przy okazji coś porobić, ale musi to być coś, co nie zajmuje rąk, oczu i całej uwagi. No wypisz, wymaluj! Brzmi jak audiobook! Tylko, że nie. Samochodem jeżdżę raczej rzadko, ale to nie przeszkadza, nie muszę przecież słuchać książki na tempo. Zazwyczaj jednak jeżdżę z kimś. To już trochę komplikuje sprawę, no bo raz, że pasażer też by musiał chcieć słuchać, a dwa, że wolę pogadać. Dlatego u mnie w samochodzie zazwyczaj plumka jakiś blues z aplikacji Replaio Radio.

Audiobook na spacerze

Spacer z psem to czas, który chcę poświęć… no cóż, psu. Chcę do niego gadać, zabierać mu patyk, gderać, że znów wlazł w krzaki i zaplątał smycz. Cash to wie i specjalnie włazi w krzaki się zaplątać. Tak myślę. Gdybym słuchał książki i skupiał się na tym nie zwracałbym uwagi na psisko. Znów jeśli bym się skupiał na psisku to traciłbym sens książki.

Słuchanie w zbiorkomie (dom – praca, praca – dom)

Tutaj mógłbym. Teoretycznie. Mam bardzo komfortową sytuację, bo od drzwi do drzwi droga zajmuje mi maksymalnie 30 minut. Niby to 30 minut słuchania, ale tak naprawdę mniej, no bo po drodze zaglądam do kiosku czy sklepu. Więc to jest argument, który mi zbić najtrudniej.

Zmywanie/sprzątanie…

Też nie! Przy sprzątaniu wolę muzykę, dobry blues z którejś stacji znalezionej we wspominanej wcześniej aplikacji Replaio Radio puszczony na głośniki i przygoda z mopem staje się łatwiejsza! Więc owszem, mógłbym, ale wolę co innego.

Z moich paru już podejść do audiobooków nic nie wyszło. Ale główne problemy to nie to, że nie mam na nie czasu czy, że nie mam takich aktywności, które łatwo się łączą ze słuchaniem. Nie.

Problem deficytu uwagi

Kiedy jadę samochodem czy spaceruję z psem mam chwile w których muszę się skupić na czymś innym niż audiobook. Tracę wtedy wątek książki, a dość ciężko i niewygodnie wrócić do odpowiedniego momentu. Jasne, nierzadko można to olać i słuchać dalej, no ale nie zawsze. Wkurzam się jak tracę wątek.

Problem tempa czytania

Że szybciej czytam niż słucham to oczywiste. Lektor czyta powoli, bo czyta na głos, bo czyta bardzo wyraźnie. Irytuje mnie to. Mam poczucie, że… marnuję czas. Że sam zrobiłbym to szybciej. Jest to prawda, ale przecież słucham w chwili, w której nie mogę czytać. Mimo wszystko, tempo czytania doprowadza mnie do szału i irytacji. I nie, nie jest rozwiązaniem przyśpieszenie odsłuchu.

Problem zrozumienia

Łatwiej mi się skupić na tekście. Więcej do mnie trafia jak czytam, niż jak słucham. Jestem tym przysłowiowym „wzrokowcem”.

Co ciekawe, nie mam większego problemu ze słuchaniem podcastów podczas spaceru. Ale też w podcaście jak mi umknie minuta wypowiedzi to jest to – dla mnie – mniejsza strata niż w książce. Podcasty mają też inną dynamikę, to często rozmowa dwóch osób, zmienia się tempo, głos. No jest mi łatwiej.

Ale nie poddaję się! Co jakiś czas podejmuję kolejną próbę, przeglądam czy to Audiotekę, czy to księgarnie, czy po prostu Ceneo w poszukiwaniu czegoś co „zaskoczy” i mam nadzieję, że w końcu się jakoś uda, jakoś się przekonam. Jeśli macie jakieś sprawdzone metody to uprzejmie poproszę w komentarzu dać znać jak to zrobić.

Photo on Foter.com

Paweł Leśkiewicz Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *